piątek, 1 listopada 2013

Prolog.

Prolog

Wbiegłam  do Wielkiej Sali. Panował tu chaos, częsty dla tego miejsca, jednak inny, dziwnie odmienny. Ludzie biegali, krzyczeli i rzucali zaklęcia. Bałam się, że celują na oślep, nie zwracając uwagi na nic. Co jeśli ich strzał trafi w ich brata alub przyjaciela?
Nie ma się, co dziwić. Przecież walczą o siebie i o zwycięstwo. Teraz myślą wyłącznie o sobie. A potem wybudzą się z tego koszmaru. Zobaczę, że zostali z niczym i że niewiele zyskali tą całą wojną. Wygrają. Poczują euforie, radość, może nawet szczęście. Ciemną nocą przypomną sobie martwe twarze, zastygnięte w emocji. To przecież ich wina. To oni celowali. To oni zabijali, nieważne, czy dobrych, czy złych. To wciąż byli ludzie. Mieli plany, marzenia, pasję, którymi żyli. Wojna to wszystko przerwała. Brutalnie.
Każde martwe ciało to ludzka tragedia, bez względu czyja. To wciąż będzie tragedia. Okrutne zniszczenie czyjegoś świata. To nie był przecież świat tylko jednej osoby. Dzieliła go z kimś, może od wielu lat. Planowała coś. Teraz niczego nie było.
Powinnam iść, biec. Powinnam też walczyć. Tylko jak? Przeciwko komu? Jak miałam sprowokować swoje ciało do ruchu. Przecież nie należało do mnie. Było puste. Całkowicie bezwartościowe. Tylko gdzieś w środku, w najdalszym zakątku kołatało coś lekko. To coś było wykończone wszystkim, co przeżywało. Teraz opadało z sił. Wiedziało przecież, że straciło dzisiejszej nocy tak wiele. I straci więcej. To przecież było pewne.
Nie miałam w tym przecież żadnego doświadczenia. Nie miałam pojęcia, jak postępować, co robić. Nigdy przedtem nie robiłam tego przecież. Nie miałam okazji, a dzisiaj jest idealna. Nie mogę się tylko bać. Jestem odważna. Jestem silna. Jestem zrozpaczona.
Jakieś zaklęcie minęło mnie o parę centymetrów. Tak bardzo żałuję, że ten ktoś nie wcelował.
Nie rozumiem, co mam robić. Nigdy nie czytałam nic na ten temat. Żadnego poradnika, książki, czy podręcznika i nawet nie wiem, czy takie istnieją. Bezradna. Byłam taka bezradna. Proszę mi wybaczyć. Przecież umieram po raz pierwszy, ja naprawdę nie mam doświadczenia.
Umieram. Tego nie da się ukryć. Z każdą chwilą umieram. I tracę wszystko. Sekundy ubywają. Ja naprawdę umieram. To nie jest kolejna, mugolska bajeczka o tym, że rodząc się, umieramy. Ja tracę życie. Nie żartuje. Od paru godzin konam.
Jak mam wybrać? Kogo? Nie wiem, na jakiej podstawie mam opowiedzieć się po któreś ze stron. Nie da się wybrać, jaką miłość się woli. Nie można zdecydować, kogo kocha się bardziej i dla kogo chciałoby się poświęcić życie. Lepiej, więc zginąć, stojąc pośrodku. Zakończyć wszystko, jak się zaczęło. W samotności.
Nie mogę tak tu stać i przyglądać się wojennym bohaterom. Obserwować ich poświecenie. Oni nie są tchórzami, jak ja. Nie stoją pośrodku wojny, nie patrzą na nią bezczynnie, ignorując ciche wołanie.
Co wybrać? Dobro czy zło?
Ludzie umierają. Właśnie teraz kończą swoje marzenia. Na moich oczach. A ja wciąż stoję pośrodku i nie biegnę ratować świata. Tracąc wszystko, nie wiem, co robić i po której stanąć stronie. Chciałam uciec, być tchórzem. Nie mogę, bo pamiętam wciąż, co obiecałam. Nie mogłam tego przecież zignorować. Nie tego. Poczułam, że coś napływa mi do oczu. To już nie były tylko łzy. To był żal. To była moja klęska. Napłynęło wszystko to, czego nigdy nie chciałam poczuć.
Przecież wiedziałam, że tak się stanie. Nie mogłam uniknąć tego wszystkiego. Przygotowywałam się do tego każdego dnia, gdy wybierałam. Jestem skazana na pół-życie, które wiodę już od samego początku. Tutaj nigdy nie miałam wyboru. Żyję, prześlizgując się po dniach. Udając. Kłamiąc. Oszukując. A jednak żyję. Kroczę ku śmierci.
Stoję tu bezczynnie, pośrodku wojny. I wciąż patrzę, jak bohaterowie wojenni padają na ziemię, przebici zieloną smugą. Umierają, porzucając marzenia. A ja żyję pół – życiem zdrajcy. Na rękach noszę krew czarodziejską i idę ku śmierci. Powitać ją. Ona oczekuje mnie od lat. Tęskni.
Ruszam. Biegnę z wyciągnięta różdżką. Nic, co zrobię nie będzie mieć dla mnie znaczenia. Dla nich tak.
Jestem odważna. Jestem silna. Jestem kochana. Wciąż umieram.


Jestem Dakota Andromeda Lestrange. Jestem przeklętą córką  Lorda Voldemorta.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz