O mnie.

Witajcie!

Jest niezmiernie miło, że zajrzeliście na mojego bloga. Dobrze trafiliście, jeśli poszukujecie magicznego świata, który podarowała JK Rowling.
Co skłoniło mnie do stworzenia opowiadania? Sama nie wiem. Często, czytając książkę wczuwam się tak bardzo, że tworzę własną postać. Taką postacią jest właśnie Dakota.
Dakota to uosobienie wszelkich ludzkich lęków. To przykład tego, że to nasze środowisko kreuje nas, a często to my próbujemy sprostać tylko wymaganiom.
Dakota jest właśnie taka, jaką oczekiwali wszyscy. Pozornie targa nią emocją i żadzą władzy. Jeśli przyjrzymy jej się głębiej to jedynie dziecinne pragnienie akceptacji i spełnienia. Chce zostać doceniona i zauważona. Chociaż jej rodzice 'żyją' to ona jest sierotą, która chce uniknąć łaski. Nie chce, żeby ktoś pochylał się nad jej marnym losem. Nie szuka wpsółczucia. Pragnię miłości.

Kocham Dakotę, to moje dziecko. To cząstka mnie. To moje lęki. To mój strach. To nasza wspólna bitwa.

Mam zaledwie 18 lat.
Jak to się zaczęło? Muszę przyznać się, całkiem niedawno. Oczywiście - Harry'ego Pottera zawsze oglądałam na TVN-ie. Jednak wciąż opierałam się nad książką i wciągnięciem do tego świata. Przecież nigdy nie lubiłam fantasy. Być może skutecznie zniechęciła mnie jakaś lektura szkolna. Czytałam, co innego.
Prawie rok temu oglądałam z rodzicami Czarę Ognia. Gdy Harry i Cedric biegli razem po puchar, gdy wygrana nie była dla nich najważniejsza, moja mama powiedziała: to musi być piękna historia o naprawdę niezwykłych bohaterach.
Tak. Przyznałam jej rację. Zaczęłam sobie przypominać poprzednie części. Harry, Ron, Lupin, Syriusz, Dumbledore, Hermiona, Molly - to naprawdę wspaniałe postacie. Każda część jest piękna i pokazuje coś niebanalnego. To było coś więcej niż tylko film o niezwykłym chłopcu.
Na drugi dzień poszłam do szkoły i poprosiłam moją przyjaciółkę o pożyczenie książki. Przyniosła mi Komnatę Tajemnic - to właśnie do tej książki miał wielki sentyment. Był to  koniec pażdziernika, jeśli się nie mylę. Zaczęłam wieczorem przed snem. Nie potrafiłam się oderwać. To było magiczne. Wcale nie chciało mi się spać. Musialam skończyć. I skończyłam, około 3 w nocy. Wstałam nieprzytomna i poleciałam do biblioteki. Dziękowałam niebiosom, że była otwarta (przecież nie mogłam być pewna, były Zaduszki!). Pochłonęłam całą serie, tak szybko, jak tylko mogłam. Na święta dostałam dwie częśći - mój ukochany Zakon Feniksa i Insygnia Śmierci.
Tak. Płakałam wielokrotnie. Płakałam, czytając o śmierci, wszystkich tych, którzy stali się dla mnie w tak krótkim czasie moimi wzorami. Odszedł Fred. Lupin. Syriusz. Płakałam, gdy poznawałam prawdziwego Snape'a, czytając jego wspomnienia i zachodząc w głowę, jak wiele miłość może wytrzymać. Płakałam, czytając o George'u, który ucierpiał, stracił ucho. Płakałam, czytając o tym, jak bardzo miotał się Draco Malfoy w szóstej częśći.
Płakałam, czytając ostatnią część, gdy dochodziło do mnie, że to koniec. Koniec Harry'ego. Co miałam dalej robić? Przeczytałam po prostu wszystkie części po raz kolejny. I wciąż czytam. Bo ta magia, wciąż trwa.
 Wciąż się zastanawiam, kiedy doświadczę takiej przyjaźni i miłości. Kiedy okażę, taką odwagę, jak Neville i Severus.
Gdy zaczęłam czytać Harry'ego nie byłam już dzieckiem. Miałam 16 lat. Miałam też poukładane w głowie. Miałam już wartości, które wpoili mi rodzice i cały świat, który mnie otaczał. Nie spodziewałam się, że na prawie dorosłą osobę może wpłynąć bajka, jak wtedy sądziłam, dla dzieci. A jednak. Na Harry'ego nigdy nie jest za późno  - wciąż to wszystkim powtarzam. Piękna historia o tym, jak bardzo ważna jest jedność, wytrwałość i lojalność. No i odwaga. Zawsze mi jej brakowało.
Harry nauczył mnie, że to miłością i dobrym sercem zdziałam więcej. Nauczyłam się też, że nic nie jest takie, jak wygląda na początku, nikt nie jest takim, jakim się możę wydawać. I każdy może być dobrym. Musi tylko dobrze wybierać, zapominając, jak kiedyś było źle. Wszystko zależy od nas. Nasz los jest w naszych rękach.
W Harrym znalazłam wszystkie odpowiedzi na pytania, które mnie dręczyły. Po co być dobrym? Do czego dążyć? Co będę mieć z przyjaźni, rodziny i lojalności?
Nigdy się nie spodziewałam, że znajdę to wszystko w książcę o młodym czarodzieju. Bo zawsze chodziło o coś więcej. To nie jest tylko opowieść o czarowaniu, magicznych stworzeniach i ciekawych ludziach. To opowieść o miłość, przyjaźni i dobru, które wciąż mnie wzrusza.
To jest tyle wspaniałych toposów, które uczą. Topos matki - Molly, Lily; topos ojca - James, Artur; topos przyjaciela - Neville, Ron, Huncwoci; nauczyciela - McGonagall, Snape.
Kopalnia inspirujących charakterów i kreacji.
Cudowna opowieść o nas samych, która wzrusza do cna. Harry Potter uczy, wzrusza, śmieszy i przesłanie, płynące z niego daje wiele do myślenia.
Żałuję tylko, że tak późno dojrzałam do zagłębienia się w czytanie i ten świat. Ale bardzo się cieszę, że to się stało.
I to sprawia, że piszę.
Dziękuję i zaparszam do lektury!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz